Nagroda im. Johna Edwarda Johnsona
Jerriego Chaplina
Charleston, SC
Szybki pogrzeb
Pozwolił naszym psom usiąść z tyłu, w małym kościele
piecze jak biszkopt w lipcowym upale.
Mały zaszczekał ostro na krążący wentylator sufitowy
wirując smutek i wilgoć na pochylonych głowach.
Zbór był mały i wezwano dwóch
kiedy wynajęty pastor pomylił datę jej urodzin.
Dużo mówił o Jezusie, którego znał
o wiele lepszy niż zmarły.
Rozmazana strona faktów była jedyną mapą, jaką miał w jej życiu.
Co mógł zaoferować oprócz ogólników, by położyć się płasko jak osiadłe psy
drzemiąc w kałużach słońca?
Wszyscy byliśmy dziećmi chrześcijan i węgla
ale dla odrobiny Żydów i garści nicości,
dzieląc mały kościół metodystów w zniszczonej dzielnicy
miasta w Pensylwanii, znanego z powodzi wielkiej jak Noego.
Po uznaniu błędnych faktów i szczerych modlitwach, wahaniach i rezygnacjach,
Pan podążał za naszymi zakurzonymi samochodami
w dół pasa ulicy do pagórkowatego, zielonego miejsca z czystym powietrzem i wyraźnym widokiem
i żadnej pamięci o górnictwie.
Psalm 23 był recytowany i rozumiany.
Poleciała ciemna satynowa ćma
tam i z powrotem obok trumny,
diament czekający na zakopanie.