Nagroda za wiersz liryczny
Debra A.Daniel
Oglądam ostatnią środę listopada
Po drugiej stronie stawu kobieta w niebieskim swetrze
pochyla się do banku. Gęsi poszły,
i już czapla brzask odleciała
w niebo wzięte. W tym starym listopadzie,
dla niej nie ma nic istotnego
z wyjątkiem żółwi, które pluskają się w mętnej jaskółce.
Patrzy niewzruszony na wróble, na zięby,
ze zwykłą krzyżówką. Nawet zwykły szmaragd
głowy nie może przykuć jej uwagi,
znacznie mniej jej zachwytu.
Chcę zapukać w okno, wskazać drogę
Monet widziałby ten dzień: taniec
nagich gałęzi, jesienna smuga liści
po trawniku krzątanie się ptaków naziemnych –
towhee, junco, brązowy ciepły strzyżyk z Karoliny.
Błagałbym ją, żeby zauważyła, jak mgła się rozwiała
niebo do najjaśniejszego blaknięcia błękitu, aby zobaczyć, jak jej własne
sweter, jak bardzo nieruchoma jej nienaruszona twarz
odbija się w spokojnej tafli wody
pejzaże pełnego wdzięku dnia własną martwą naturą.